Bobby Charlton nie żyje. Dżentelmen i legenda

Wielu fanów interesuje historia George’a Finesta, muzyka i beztroskiego mężczyzny, choć to nie Irlandczyk z Ulsteru, ale Bobby Charlton był najbardziej imponującym zawodnikiem Manchesteru United w tle. W dniu śmierci słynnego piłkarza pamiętamy wpis na jego temat z 11 października.

Urodził się w Ashington. Piłka nożna była dla niego predestynowana. Jest to oczywiste, biorąc pod uwagę, że trzech wujków reprezentowało Leeds United, a krewny jego matki, Jackie Milburn, nawet wywołał pewne przeżycie. Dziś jest w stanie legendy Newcastle United.

Bobby wypłynął prosto na otwarte wody w 1953 roku. Miał wtedy 16 lat i podpisał kontrakt z Manchesterem United. W tej grupie grał przez… 17 lat. Od samego początku zbierał znakomite oceny, był jednym z „dzieci Busby’ego”, jak nazywano to ponadprzeciętne pokolenie graczy w Manchesterze.

Demonstrator, skrzydłowy, rozgrywający

Jego zaletą był niezwykle mocny strzał, choć dodatkowo specyficzny, długie podania i główkowanie. Dodatkowo odznaczał się doskonałą zręcznością. Przed katastrofą, która wydarzyła się w 1958 roku, Tommy Taylor i Dennis Viollet mieli w grupie wyższe noty, jednak nie dał się on w najmniejszym stopniu odwieść i wykorzystywał kolejne szanse.Więcej tutaj pmintegracyjne.pl/aktualnosci/zyjace-legendy-pieknej-gry-biografia-ikona-pilki-noznej Na naszej stronie Później znalazł się w centrum ataku, jednak niezależnie od tego, jak szybko Matt Busby zdecydował, że nadszedł czas, aby zobaczyć, jak Charlton poradzi sobie na lewym skrzydle.

Unikał tam obrońców, ale to nie był koniec, bo w połowie lat sześćdziesiątych rządził środkiem boiska jako rozgrywający. To na tym stanowisku zyskał największą sławę.

Charlton zmiażdżony… Charlton

W 1956 roku zadebiutował w starszej drużynie MU i od razu skutecznie zaprezentował się w garniturze wbrew przepowiedni nomenu hellip; Charlton Athletic. Dwukrotnie się podniósł. W tym słynnym klubie szybko znalazł wspólną płaszczyznę porozumienia z Duncanem Edwardsem, Rogerem Byrne i Tommym Taylorem (zmarł dwa lata później w katastrofie lotniczej).

W początkowej fazie swojej pracy na Old Trafford to właśnie z nimi grał najuczciwiej, jednak lata sześćdziesiąte to już moment występów Denisa Lawa i George’a Ideala. Oczywiście Bobby Ch. wspierał ich w tych występach. Mówi się, że była to jedna z najlepiej zagranych grup na zapleczu klubu.

W 1957 roku MU wraz z Bobbym zdobył tytuł mistrza Anglii. Najlepszym asem był wtedy Duncan Edwards. Szybko jednak doszło do katastrofy, która stała się jedynie wspomnieniem.

W lutym 1958 r. „Dzieci Busby’ego” najczęściej wybierały się do Belgradu, aby rywalizować z Crveną Zvezdą. Zremisowali 3:3, co dało im miejsce w półfinale Pucharu Europy. To był garnitur pełen dramatyzmu, już po pierwszych pięćdziesięciu procentach Anglicy mieli bezpieczną, jak się wydawało, korzyść. Prowadzili 3:0, a Bobby Charlton strzelił 2 gole. Po przerwie Serbowie odzyskali odwagę i wyrównali. Dramat rozegrał się w drodze powrotnej. Samolot przywożący grupę Manchesteru United spadł do Monachium w celu zatankowania.

Samolot wypadł z trasy, rozbił się o płot i przeciął jezdnię, po czym skrzydłem uderzył w dom. Skrzydło i część ciała zostały oderwane, a twój dom stanął w płomieniach. Kokpit uderzył w drzewo, a kadłub w drewniany garaż, w którym stała ciężarówka wypełniona benzyną i oponami. Nastąpiła fala „” – tak wydarzenie opisano na Devilpage.pl.

Samolot zawalił się podczas próby startu, w wyniku czego zginęło 29 osób, w tym 8 piłkarzy. Znakomity Edwards zmarł z powodu odniesionych obrażeń w szpitalu kilka dni po wypadku. A Bobby Charlton był jednym z nielicznych, którzy przetrwali.

To zasługa bramkarza…

Bramkarz Harry Gregg zachował się szlachetnie i odważnie. Wrócił do samolotu, aby odzyskać rannych gości. Później z uczuciem przypomniał sobie, że z tyłu znalazł Bobby’ego Charltona i Dennisa Violleta nieruchomych. Zabrał ich i zachęcał, żeby nie żyli. Umieścił je na siedzeniach, dwadzieścia metrów od zniszczonego samolotu.

Charlton miał wtedy 20 lat. Kiedy odzyskał przytomność, zrozumiał, jak bardzo był szczęśliwy. Przeżył, bo siedział… na innym miejscu. Dlaczego? Kiedy druga próba usunięcia przestała działać, Charlton i Viollet po prostu przenieśli się na żądanie Tommy’ego Taylora i Davida Peggiego. Zamierzali znaleźć się z tyłu, aby czuć się bardziej chronieni. Oboje zmarli, a los szanował Charltona i Viollet…

Po katastrofie przeżył załamanie nerwowe. Wydawało mu się, że z pewnością już nigdy więcej nie zagra w piłkę nożną. Mimo to nie porzucił futbolu i dokładnie w tym samym okresie Manchester United jako ostatni dotarł do FA Mug na Wembley. Później zdobyli mistrzostwo w 1965 roku, a 2 lata później po raz drugi.

Miał szczęście podczas startów

Zaledwie dwa miesiące po katastrofie zagrał swój pierwszy mecz w reprezentacji. W swoim debiucie ponownie osiągnął wynik podobny do tego, jaki zapewnił swojemu klubowi. Co więcej, był to mecz wyjątkowy, bo Anglia kontra Szkocja, który zawsze budzi doskonałe emocje i walki na Wyspach Brytyjskich. Charlton uciszył Hampden Park. Anglia rozbiła Szkotów 4:0, a ostatniego gola strzelił Bobby.

Nigdy nie zapomniał swoich kolegów z drużyny, którzy stracili życie w tej katastrofie: – Musieliśmy zrobić wszystko, aby Manchester United sięgnął po Puchar Europy, ponieważ gdyby nie ten wypadek, zrobiłby to w zeszłym okresie – to oczywiste. Jesteśmy gotowi stawić czoła każdej trudności.

Był na czterech Pucharach Świata

Bobby Charlton był jednym z dwóch zawodników, którzy przeżyli tę tragedię i znaleźli się w składzie reprezentacji Anglii na Mistrzostwa Świata w 1958 roku. Jeszcze nie zagrał, ale wystąpił w trzech kolejnych turniejach tego rankingu.

Jeden z najważniejszych miał miejsce w 1966 roku w Anglii, gdzie gospodarze po raz pierwszy i… jedyny raz w tle zdobyli złoto.

Charlton jako mistrz baletu

Bobby Charlton nie żyje. Dżentelmen i legenda

Przypomnijmy podsumowanie półfinału z poradnika „Historia Pucharów Świata”. Tom I”, w którym Anglicy rywalizowali z Portugalią, a Bobby Charlton został bohaterem całego kraju:

Rynek docelowy na Wembley widział nie tylko najskuteczniejszy mecz turnieju, ale także jeden z najlepszych w historii. Wtedy nadszedł wielki dzień Anglii, która grała z rozmachem i wygrywała 2:1 po 2 bramkach Bobby’ego Charltona. Cele te były diametralnie różne. Już pierwszy gol padł po odbiciu – po podaniu Wilsona Quest zaatakował, minął obrońcę Jose Carlosa i… nie trafił. Biegający bramkarz Jose Pereira odbił piłkę nogami, jednak prosto do Charltona, który trafił prosto w siatkę prosto zza pola karnego. To była 31. minuta.

W 80. minucie Hurst pokonał Jose Carlosa i odłożył piłkę, a Charlton ponownie uderzył swoją najlepszą nogą z zaledwie kilku metrów. To było mistrzostwo. Młodszy Charlton zagrał niesamowicie. Ktoś też skomponował, że poruszał się cudowniej niż słynny wówczas mistrz baletu Rudolf Nurejew. Jednak Eusebio również był spektakularny. W 82. minucie zdobył bramkę z rzutu karnego przyznanego z rąk Jackie Charltona. Portugalia przeprowadziła dziki atak, jednak zabrakło jej czasu.

Był przekleństwem Eusebio

Eusebio z podziwem obserwował wolę walki Charltona. Pamięta swoje ostatnie występy w Pucharze Europy, mecz Benfiki z Manchesterem United i wspomniany wcześniej półfinał Pucharu Świata w 1966 roku pomiędzy Portugalią a Anglią. W tych garniturach Charlton zdobył 4 cele. W 1966 wraz z Eusebio zdobył dodatkowo Złotą Kulę.

Biorąc pod uwagę, że jesteśmy już przy temacie Pucharu Europy w 1968 roku, dodajmy, że Charlton jako kapitan MU strzelił 2 gole: najpierw główką na 1:0, a później w doliczonym czasie gry – spróbował pod ostrym kątem. Anglia wygrała 4:1 i to on strzelił ostatniego gola.

Beckenbauer miał oko na Charlton, Niemcy zostały sprawdzone

Wracając do Pucharu Świata w 1966 roku i ostatniego turnieju w tym turnieju, przypomnijmy, że choć Bobby Charlton nie strzelił gola, to i tak zawstydził Niemców. Pomimo troskliwej opieki Franza Beckenbauera, Anglia pokonała Niemcy Zachodnie 4:2.

Zmagał się z demencją

Kiedy miał 83 lata, Daily Telegraph doniósł, że „tracił kontakt z prawdą””. Po ujawnieniu jego stanu okazało się, że był piątym mistrzem Pucharu Świata w 1966 r., u którego stwierdzono pogorszenie stanu psychicznego.

Kiedy ujawniono tę informację, odbywał się pogrzeb Nobby’ego Stilesa, kolejnego złotego medalisty tego fantastycznego turnieju dla Anglii, defensywnego pomocnika, który potrafił eliminować jak lew.

Spędził 11 lat w Manchesterze United. Kiedy zmarł, poprzedni kapitan drużyny Harry Maguire złożył hołd byłemu mistrzowi. Co więcej rodziny Charlton i Stiles włączyły się w kampanię na rzecz dobrego samopoczucia psychicznego piłkarzy.

Problem jest poważny. Jeśli chodzi o innych piłkarzy sprzed wielu lat, dodatkowo możemy przypomnieć historię Jeffa Astle, zmarłego wiele lat wcześniej w 2002 roku napastnika West Bromwich Albion. Miał wtedy 59 lat. Badanie kliniczne potwierdziło, że zmarł na skutek choroby zawodowej. Po grze w piłkę nożną. Bobby Charlton, mimo ogromnego nieszczęścia, nie miał zamiaru się poddać…

Categories1

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *